W graciarni del Toro

Del Toro zbiera trupę filmowców, by opowiedzieć osiem historii – w założeniu strasznych, niepokojących, dziwnych. W jego "Gabinecie osobliwości" znajdziemy nazistowskich okultystów, wygłodniałe
W graciarni del Toro
Jest w ludzkiej naturze coś perwersyjnego, pewne niezdrowe pragnienie, by patrzeć na to, co zakazane, obce, nieraz makabryczne i szkaradne. Mijając scenę wypadku, omiatamy ją wzrokiem, oglądamy żenujące popisy celebrytów w mediach społecznościowych, zaglądamy do zabitych deskami starych budynków, lubujemy się w kinie grozy. Dla tych z nas, którzy bezwstydnie przyznają się do swojej fascynacji horrorem, Guillermo del Toro otwiera podwoje swojego domu strachów.

Po "Zaułku koszmarów" meksykański reżyser znów przypomina o jarmarcznych korzeniach kina. Del Toro zbiera trupę filmowców, by opowiedzieć osiem historii – w założeniu strasznych, niepokojących, dziwnych. W jego "Gabinecie osobliwości" znajdziemy nazistowskich okultystów, wygłodniałe szczury, miłośników taksydermii, monstra rodem z prozy H.P. Lovecrafta i inne poczwary. To wystarczyło, by do produkcji przylgnęła łatka "antologii horroru", ale seria z całą pewnością nie wyczerpuje bogactwa gatunku. Jest to raczej subiektywny wybór wątków, które producent uznał za szczególnie interesujące, dając przy tym reżyserom poszczególnych epizodów wolną rękę.


Jak łatwo się domyślić, wrzucenie do jednego wora ośmiu różnych wizji poskutkowało mocno nierówną całością. W dawnych kunstkamerach można było dostrzec rozmaite kurioza – muszle z dalekich mórz, fragmenty szkieletów, smocze jajo czy pióro feniksa. Podobnie tu, w "Gabinecie osobliwości", trzeba przekopać się przez stertę gratów, by dotrzeć do skarbu. Spójrzmy choćby na adaptacje Lovecrafta (w tej krótkiej serii znalazły się aż dwie ekranizacje jego opowiadań). "Dzieło Pickmana" Keitha Thomasa to przerażająca gotycka wizja zstępujących z obrazu upiorów, w której obłąkańcze spojrzenie Crispina Glovera każe wierzyć w fizyczną obecność złego. "Koszmarom w domu wiedźmy" bliżej natomiast niestety do psychologicznej wiarygodności "Zmierzchu" (obydwa tytuły łączy osoba reżyserki), a szamoczący się ze szczurem Rupert Grint był już bardziej przekonywający w serii o Harrym Potterze.

Każda potwora znajdzie jednak swojego amatora. Coś dla siebie powinni wyłowić tutaj zarówno fani mrocznych baśni z Nowej Anglii, jak i wielbiciele retro-wojaży (futurystyczny obraz lat 70. w "Prezentacji" Panosa Cosmatosa to pod względem estetycznym prawdziwa perełka). Nie we wszystkich odcinkach klasycznie rozumiana groza wysuwa się na pierwszy plan – "Outsiderka" to ocierająca się o body horror satyra na amerykańską obsesję piękna; w "Szmerach" to dramat psychologiczny staje się ważniejszy od nawiedzonego domu. Te gatunkowe mariaże przyniosły jednak zdecydowanie najciekawsze role w sezonie. Bohaterki grane przez Kate Micucci i Essie Davis to najbardziej pogłębione postacie w serii. Kto natomiast wciąż nie jest pewny, czy chce spędzić noc z programem maestro del Toro, niech da szansę przynajmniej krwawej historii pewnej "Autopsji". 


Nazwisko del Toro nie bez przyczyny kojarzy się dziś z mroczną baśnią, fantastycznymi światami i dopracowanymi do perfekcji ciałami potworów. Docenione przez Akademię "Labirynt Fauna" i "Kształt wody" udowodniły, że jest to artysta z wyjątkowym zmysłem plastycznym i umiejętnością kreacji własnych uniwersów. "Gabinet osobliwości" to natomiast całość niezła, i tyle. Pewnie powinnam się teraz czepiać twórców poszczególnych epizodów, ale ostatecznie to nie oni sygnują całość przedsięwzięcia swoim imieniem. Po takim dyrygencie można chyba było oczekiwać czegoś znacznie bardziej spektakularnego.
1 10
Moja ocena serialu:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones